środa, 17 listopada 2010

o dzieciakach bedzie...

Jestem mama..to nie ulega watpliwosci:)Dzieciakow trojka, kazde inne ,kazde z wlasnym swiatem marzen,pomyslow..kazde z wlasnym swiatem klopotow ,trosk.Jestem mama nie przez duze"M"-jestem zwyczajna...wlasne dzieci po porodzie nie wprawialy mnie w euforyczne rozczulanie-ti ti ti bobasku, raczej w zaskoczenie, ze takie brzydkie:),ze rozwrzeszczane..moje macierzynstwo czasem wprawia mnie w glebokie rozczarowanie samej soba...ze krzykne, ze zezloszcze sie, obraze-oj dumna z tego nie jestem..Jestem mama, ale jestem tez dzieckiem..Na szczescie mam rodzicow, kocham ich , z kazdym rokiem rozumiejac wiecej , nie czepiajac sie i nie podsycajac w sobie zali do minionego...i to jest widzialne,takie do dotkniecia...
jestem dzieckiem-powinnam napisac prze duze "D"wszak Bog jest mym Ojcem...i to jest to niewidzialne, takie nie do dotkniecia...ale jest. Jest Ojcem ktory nie jest zwyczajny,Ojcem ktorego milosci nigdy nie pojme bo nie do pojecia, nie zobacze tu i teraz Jego twarzy-ale wierze ze kiedys tam -zobacze...Ojcem ktory czasem wydaje sie tak odlegly , ze az tlumaczyc sobie trzeba Jego obecnosc kazda minuta...
Patrze na nasze dzieciaki i wiem, ze gdyby Boga nie bylo-cud, ktorym jest poczecie i narodzenie nigdy by nie zaistnial.Czasem mysle sobie co Pan Bog mysli patrzac na mnie...mam nadzieje, ze kiedys Go spytam

...

poniedziałek, 15 listopada 2010

o milosci...nie wszystko

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."
1 Kor 13,1-13

nie ma dla mnie trudniejszego slowa...o milosci.Tyle we mnie teraz tu i na ta chwile...ze chcialabym szczescia w odczuwaniu...no wlasnie w odczuwaniu.Coraz mocniej dociara do mnie , ze wszystko co mamy tu jest nam dane,ale tez mozemy to stracic...ze nie mamy pewniosci nas , pewnosci kogos obok...ze w calym swiecie pewnoscia moze byc tylko Pan Bog.Kochamy chcemy byc kochani, chcemy odwzajemnienia-bo przeciez to takie ludzkie, ale czy dostaniemy...nie wiem...wiem tylko , ze...milosc cierpliwa jest, laskawa, jest...wszystko przetrzyma,wszystkiemu wierzy....wszystko znosi...
Chcialabym odszukac w sobie tak ogromna ufnosc aby...wierzyc,znosic,przetrzymac. WIERZYC ,ze to co otrzymujemy jest dobre bo od Niego pochodzi,nawet jesli to"dobre"nie jest spelnieniem naszych oczekiwan ...trwac
bo...milosc nigdy nie ustaje


lepszej wersji nie znalazlam....piekna piesn piekniejsza muzyka...tak na dobry sen

piątek, 12 listopada 2010

rzecz o proznosci..

Jestem prozna..i nie jest to nic czy moglabym sie pochwalic-niestety.Na strychu w pudelkach lezy ta moja proznosc...obuwnicza, kolory i wzory w ilosci takowej,ze sie nie przyznam, bo mi poprostu wstyd.proznosc ma zapelnia szafe ..roznorodnoscia materialow,deseni i fasonow...proznosc moja jest wszedzie tam gdzie posiadam a chce jeszcze..nie czyni mnie to w zaden sposob szczesliwsza, czasem tylko na krotko poprawia kobiecy nastroj..Skoro nie czyni mnie to szczesliwsza to znaczy ze nie niesie dobra..Sama pytam sie siebie ile tak wlasciwie potrzebujemy do zycia?Przeciez nie chodzi o to zeby miec jedna spodnice ,zdeptane buty..itd..nie o zaniedbanie chodzia a o madrosci-umiec zyc tak,aby byc wolnym, od sklepow,kolejnej pary butow,niepotrzebnego ciucha...ksiazki(choc ksiazkowy temat rozwazylabym:).Mam poczucie ze prostota jest tym co z pewnoscia zbliza do Boga..ilosc posiadanych rzeczy ,czy tez chec ich posiadania nie zaslania nam Jego twarzy...wtedy jest latwiej.Chce zyc prosto..chce

dla uszu waszych cos...na dzis

czwartek, 11 listopada 2010

swieci cd...

sa:)Moze i jestem niemodna wierzac w ich z Nami obcowanie,ale przeciez nie moge zaprzeczyc prawdzie oczywistej:)
Mam swoich swietych..tych co to sie ich bardzo lubi,co porywaja,co zadziwiaja,szalonych(no ale taki to chyba kazdy swiety:)zwyklych w niezwyklosci.Lubie Sw.Franciszka..bozego wloczege,czlowieka,ktory z zycia hulaszczego przeszedl do mistycznego,zadziwia mnie Jego odwaga w staniu sie ubogim...wyobrazacie sobie miec i chciec nie miec?-ze wzgledu na Boga?..i te Jego kazania do ptakow...Lubie Sw.Dominika..mysliciela, tego co szedl i glosil..wyobrazcie sobie ze idziecie po to aby mowic o Jezusie..Lubie Sw.Terese i Sw.Tereske...tak dwie rozne kobiety ...Jedna Wielka druga Malutka-obie tak wielkie w KOsciele...Lubie Sw.Hildegarde..z jej poczuciem piekna choralu,odwaga mowienia o zmianach...Lubie blogoslawionego Brata Karola...tego z pustelni..tego co zyl miedzy muzulmanami-to Jego proste Jesus Caritas...Lubie Matke Terese-wyobrazcie sobie zyc ze wzgledu na Boga dla innych, tak do konca ...
Swieci byli sa i beda...na szczescie!patrzec na nich...czytac...sluchac...swieci sa wsrod nas-naprawde...sama spotkalam:)..wystarczy chciec..przeciez do swietosci sami jestesmy powolani..

środa, 10 listopada 2010

z potrzeby...

serca i wrazliwosci uszu.Przez lata zastanawiam sie nad muzyka ,ta grana podczas liturgii.Muzyk ze mnie ,wiec pewnie muzycznie czlowiekiem skrzywionym jestem,strasznie ale to strasznie krytycznie patrzacym(choc osobiscie chcialabym byc zdecydowanie bardziej wyrozumiala)na wszelkie rodzaje muzykowania,denerwuje mnie bylejakosc i wszelkie przejawy artystycznego uniesienia tam gdzie prostota bylaby tym co najlepsze(a sio moj krytykancki sposobie patrzenia:).Przez pare lat prowadzilam schole dominikanska, ten sposob muzykowania dla Pana Boga ososbiscie najbardziej do mnie przemawia...piekne stare piesni, czteroglos...ale stop, nie o tym chcialam napisac.Mianowiecie, doszlam ostatnio do trudnych dla mnie samej wnioskow, ze i gitara mozna Pana Boga wyslawiac ,i piesnia pielgrzymkowa i takim hm...jak by to nazwac stylem koscielno dyskotekowym, wszak nie o rodzaj muzyki tu chodzi a o serce:)Pewnie niejedna osoba czytajac to, pomysli to i owo, lecz dla mnie to odkrycie prawie ze kopernikowskie.Tyle ze do tego serca dodalabym niebylejakosc ...spiewam i gram ,ale jak grac nie umiem to nie gram , a tym bardziej jesli spiewac itd....Modlic sie spiewem jest szalenie trudno...wiem z autopsji, najpierw mysle czy dobrze , czysto,rytmicznie, a pozniej to najgorsze-czy dobrze wypadne...brrrrrrstraszne!prostoty milosci modlitwy w tym co robimy...zycze i sobie i wszystkim ktorzy tego potrzebuja.


Dzis swietego Marcina z Tours..pierwszego swietego nie meczennika, czlowieka o wielkim sercu ,milosci do ludzi, niesamowitego, znajacego dzien w ktorym odejdzie do Pana.Lubie Swietych...


Lubie swietych
bo sa..
nad wyraz niepoprawni
niemodni
szaleni
w kubek ceramiczny
szczescie upychaja
roznoszac je porankiem
do tych co
w potrzebie
Lubie swietych
bo sa..
wczoraj
dzis i jutro

Boga pochodzi.....

to ten czas...przyszedl, juz dlugo nosilam sie z pomyslem blogowania w miejscu drugim..drugim moim wlasnym,osobistym.Miejscu przemyslen pisanych, miejscu gdzie o Prawdzie mozna jasno mowic, o Bogu,wierze i wartosciach...ale chce,potrzebuje -bez wyjasnien-zwyczajnie, codziennie...Zawdzieczam Bogu zycie doslownie bez przenosni.
O i mam wpis numer jeden:)zaczelam wiec.....