piątek, 12 listopada 2010

rzecz o proznosci..

Jestem prozna..i nie jest to nic czy moglabym sie pochwalic-niestety.Na strychu w pudelkach lezy ta moja proznosc...obuwnicza, kolory i wzory w ilosci takowej,ze sie nie przyznam, bo mi poprostu wstyd.proznosc ma zapelnia szafe ..roznorodnoscia materialow,deseni i fasonow...proznosc moja jest wszedzie tam gdzie posiadam a chce jeszcze..nie czyni mnie to w zaden sposob szczesliwsza, czasem tylko na krotko poprawia kobiecy nastroj..Skoro nie czyni mnie to szczesliwsza to znaczy ze nie niesie dobra..Sama pytam sie siebie ile tak wlasciwie potrzebujemy do zycia?Przeciez nie chodzi o to zeby miec jedna spodnice ,zdeptane buty..itd..nie o zaniedbanie chodzia a o madrosci-umiec zyc tak,aby byc wolnym, od sklepow,kolejnej pary butow,niepotrzebnego ciucha...ksiazki(choc ksiazkowy temat rozwazylabym:).Mam poczucie ze prostota jest tym co z pewnoscia zbliza do Boga..ilosc posiadanych rzeczy ,czy tez chec ich posiadania nie zaslania nam Jego twarzy...wtedy jest latwiej.Chce zyc prosto..chce

dla uszu waszych cos...na dzis

1 komentarz:

  1. prawda ...
    zauważyłaś, ze to niepokój ze sobą niesie...takie zaspokajanie zachcianek..tych kolejnych....

    trudno w prostocie...

    OdpowiedzUsuń